Informacje i regulamin:

REGULAMIN!!!

1. Nie akceptuję wulgaryzmów w komentarzach.

2. To samo sądzę o reklamowaniu się w komentarzach poprzez wstawianie linków do swoich blogów lub innych stron (typu: fora, serwisy, różnego rodzaju swoje konta [DeviantArt, YouTube] itp. ). Jeśli chcesz, możesz podać mi w wiadomości prywatnej. Kontakt jest.

3. Jeśli już masz zamiar dodać komentarz, pisz na temat. Nie będę tolerowała tekstów, które mówią, że blog jest nudny i nie ma sensu go czytać. W takich sprawach dyskutować będę jedynie w wiadomościach prywatnych, ale na blogu ma panować spokój. Nie chcesz czytać, nie czytaj, proste, prawda?

4. Blog jest po to, aby czytać i ewentualnie komentować a nie rządzić na nim, od tego jest autorka. Jeśli treść się nie podoba, wyłącz. Na pewno nie będzie akceptowane wymuszanie przygód, jakie bohaterowie tu przeżywają, jak i tego, kto będzie głównym bohaterem historii! O tym, ile razy ktoś będzie występował i czy w ogóle będzie, decyduję ja!
(Zasada stworzona na podstawie właśnie takiej sytuacji, która mnie spotkała)

Uwaga! Użytkownicy niestosujący się do regulaminu będą od razu blokowani! Nie dam żadnych ostrzeżeń i uwag jak w przedszkolu, nie mam zamiaru bawić się z Wami w teksty " zapomniałam/em o tym" !

Przestrzegaj regulaminu, albo trafisz na czarno-różową listę, Misiaczku.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 6 Chcę prawdy !

-Więc... powiedz gdzie są teraz nasi rodzice i kim właściwie są. -na twarzy mojej matki pojawiło się bardzo dobrze widoczne zakłopotanie. Ja jednak nie miałam zamiaru odpuścić, chciałam się tego dowiedzieć, i to teraz, gdy nadażyła się dobra okazja. Spoglądałam jej prosto w oczy, oczekując cierpliwie odpowiedzi. Po długiej chwili milczenia zdecydowała się odezwać. Nie zawiodłam się.
-No... no dobrze. Powiem Wam wszystko od początku. Gdy razem z Chrisem dowiedzieliśmy się, że nie możemy mieć w ogóle razem dzieci, postanowiliśmy adoptować, szukaliśmy kogoś odpowiedniego w domach dziecka. Gdy pewnego dnia tam poszliśmy, był akurat jakiś mężczyzna, chciał oddać swoją niedawno urodzoną córkę, to byłaś Ty, Isabello. -po tych słowach matka się do mnie uśmiechnęła i chwyciła delikatnie moją dłoń. Nie chciałam się na razie odzywać, jak na razie, chciałam wysłuchać opowieści do końca. Naprawdę bardzo zależało mi na dowiedzeniu się w tej sprawie wszystkiego, co tylko było możliwe. Spojrzałam zniecierpliwionym wzrokiem na kobietę.
-Proszę, mów dalej, chcę wiedzieć, naprawdę. -odezwałam się, spoglądając prosto w jej szafirowe, błyszczące oczy.
-Po jakimś czasie adoptowaliśmy razem z Chrisem Ciebie, wtedy naprawdę zależało nam na dziecku. Gdy skończyłaś sześć lat, postanowiliśmy wziąć kolejne dziecko. W ośrodku adopcyjnym powiadomiono nas, że zaledwie kilka tygodni temu, została oddana dziewczynka z tej samej rodziny. To była Amanda. Zdecydowaliśmy się właśnie na nią, mim tego, że na początku myśleliśmy o chłopcu. -gdy wspominała o mojej siostrze, spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem, Ona jednak nie była w stanie tego odwzajemnić. Matka pogłaskała ją po policzku. Amanda bardzo to przeżywała, stanowczo gorzej ode mnie, odsunęła się od matki o parę centymetrów, okazując w ten sposób niechęć do rozmowy i takich czułości rodzinnych. Nie było jej wcale wesoło, ja starałam się być w tej sytuacji jak najbliżej niej. Kochałam swoją siostrę mimo wszystko, tylko szkoda, że dotarło to do mnie tak późno. Zauważyłam, że po poznaniu prawdy, najpewniej i najlepiej czuła się przy mnie. Przysunęła się kawałek w moją stronę, ja pogłaskałam ją deliatnie po głowie. Odezwałam się po chwili.
-A... jest jakaś szansa, żebyśmy kiedykolwiek się z nimi zobaczyły? -zapytałam z nadzieją, spoglądając raz na siostrę, to znów na "mamę"
-Nie mam pojęcia, nigdy z nimi nawet nie rozmawialiśmy, przykro mi, ale nie jestem w stanie Was z nimi skontaktować, nie mamy numeru, ani żadnego kontaktu, naprawdę, przepraszam. -stwierdziła dość spokojnie. Nie było widać po jej wyrazie twarzy nawet tego, czy jest w tej sprawie obojętna, czy naprawdę żałuje. Sama nie wiedziałam o czym już myśleć. Nie ukrywałam wcale zdziwienia z tego powodu, że tak po prostu sobie tutaj przyszła i zaczęła szczerą rozmowę z córeczkami. Zawsze zwracała się do mnie oschle, bez uczucia i jakiegokolwiek, chociaż minimalnego szacunku. Dla niej wszystko zawsze było ważniejsze ode mnie, byłam na ostatnim miejscu ich listy spraw najważniejszych. Poznanie biologicznych rodziców w tej chwili było dla mnie najważniejsze. Za wszelką cenę chciałam się z nimi skontaktować. W tej chwili nie myślałam już o niczym innym, nawet myśl o tym mężczyźnie nie siedziała w mojej głowie. Myślałam tylko o prawdziwych rodzicach, o niczym innym.
-To wszystko, co miałaś nam do powiedzenia? -zapytałam ją z wielką niechęcią.
-Na razie tak. -odpowiedziała cicho, odpuściła. Wstała z mojego łóżka i już bez zbędnych słów wyszła z pokoju. Nawet jej nie zatrzymywałam. Chwilę po tym pomyślałam, że miałam zapytać jeszcze o coś, ale wypadło mi to z głowy. Trudno -pomyślałam. -zapytam ją przy następnej okazji. Gdy mama zamknęła za sobą drzwi, ja spojrzałam na siostrę, miała spuszczoną głowę, usłyszałam, jak cicho szlocha. Oparła po krótkiej chwili głowę o moje ramię. Pogłaskałam ją delikatnie.
-Csii, nie płacz już, wszystko będzie w porządku, naprawdę. -próbowałam ją uspokoić, ale niestety niezbyt skutecznie. Starania doprowadziły wręcz do całkiem przeciwnego efektu, zaczęła płakać jeszcze bardziej. Westchnęłam cicho, już nawet więcej nie próbowałam, tylko mocno ją przytuliłam, pozwoliłam na to, by się spokojnie wypłakała. Jak na jej wiek takie przeżycie było naprawdę ciężkie. Nawet ja wciąż niedowierzałam, nie mogłam uwierzyć w prawdziwość tej sytuacji. Siedziałyśmy w takiej pozycji jeszcze kilka minut. Później, gdy Amanda się ode mnie oderwała, ja spojrzałam na nią pytająco. Ona otarła dłońmi łzy i również na mnie spojrzała.
-Nie będę zawracała Ci głowy, może już lepiej sobie pójdę. -stwierdziła, patrząc na mnie niepewnym wzrokiem. Dokładnie tak, jakbym miała ją za moment stąd z krzykiem wygonić. Jakby nie była tutaj w ogóle mile widzianym gościem. Jeszcze niedawno faktycznie tak było. Nie chciałam, aby zbliżała się do mojego pokoju i rzeczy. Ale teraz wszystko się zmieniło. To niesamowite, jak takie przykre, dla mnie wręcz dramatyczne przeżycie, może działać na relacje między niektórymi ludźmi. Otrząsnęłam się, spojrzałam na Amandę i odpowiedziałam jej.
-Nie, dlaczego chcesz iść? Przecież Cię stąd nie wyganiam. -nie ukrywałam wcale zdziwienia, ale z drugiej strony nawet ją rozumiałam, zawsze tylko wrzeszczałam, nic więcej.
-Przecież zawsze mówiłaś, że masz mnie dosyć i nie chcesz nigdy więcej mnie tu widzieć, więc po co mam tutaj siedzieć i zawracać Ci tylko głowę? -odwróciła wzrok, spojrzała gdzieś w bok, na ścianę.
-Ale to było wtedy, gdy tak mnie denerwowałaś, traktowałaś jak gorszą od siebie... zupełnie jak rodzice. -próbowałam do niej przemówić, chwyciłam ją za drżącą, drobną dłoń.
-Dlaczego tak nagle Ci się odmieniło? Dobrze wiem, że najchętniej byś mnie po prostu zamordowała. -przyznała cicho, po czym wybuchła płaczem. Ja nie zwlekałam, natychmiast przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam.
-Nie płacz, proszę Cię, jesteś moją siostrzyczką, najważniejsze rzeczy człowiek zaczyna rozumieć zazwyczaj dopiero po czasie. Ja już wiem, że skoro jesteśmy siostrami, powinnyśmy się rozumieć i pomagać sobie nawzajem, a nie krzyczeć i prowadzić wojnę. -wyszeptałam jej cicho do ucha.
-No tak... ale... -usiłowała coś powiedzieć, jednak szybko jej przerwałam.
-Żadnych "ale" moja droga, mamy teraz duży, wspólny kłopot, dla nas obu jest to bardzo ciężkie, mamy się teraz trzymać razem, a nie rywalizować. -powiedziałam cicho, spoglądając jej prosto w jasne, błękitne, połyskujące, zapłakane oczy. Pocałowałam ją w czoło. -Jesteś przemęczona, połóż się lepiej. -opadłyśmy obie na łóżko, Ona ciągle się we mnie mocno wtulała. Okryłam ją dokładnie kołdrą. Siedziałyśmy tak bardzo długo, Ona w końcu zasnęła, ale ja nie mogłam. Leżałam tak i trzymałam ją w ramionach, ciągle głaskając po ciemnych włosach. Spojrzałam na zegar. Czas mijał nieubłagalnie wolno, wydłużała się każda sekunda, minuta i godzina. Przez to wszystko całkiem zapomniałam, że mam jutro swoje osiemnaste urodziny, których jeszcze niedawno tak bardzo nie mogłam się doczekać, a w tamtym momencie wolałam, żeby to nigdy nie nastąpiło. Stawałam się osobą dorosłą, dojrzałą, zdolną do samodzielnego życia. Jakiś czas temu byłam z tego taka szczęśliwa, ale w danej chwili miałam ochotę cofnąć się w czasie o kilka lat, pozostać dzieckiem, niewinnym, małym dzieckiem. Ile razy różne osoby mówiły mi, że jeszcze zatęsknię za dziecięcymi latami, tyle razy ja ich ignorowałam i lekceważyłam to stwierdzenie. Teraz wiem, że mówili prawdę. Nie chciałam być dorosła i samodzielna, chciałam zostać dzieckiem, szkoda tylko, że nie było to w ogóle możliwe.