Gdy tylko otworzyłam oczy, pierwsze co
zobaczyłam, to leżąca tuż obok mnie młodsza siostra. Ciągle
mocno się we mnie wtulała. Widocznie nie spała i płakała jeszcze
bardzo długo po tym, gdy ja już dawno zasnęłam, ponieważ jej
policzki były wciąż mokre od słonych łez. Pogłaskałam ją
delikatnie po głowie, pocałowałam w czoło i podniosłam się do
pozycji siedzącej. Zaraz po tym spłynęła na mój umysł potężna
fala przeróżnych myśli. Przypomniałam sobie to wszystko, co
ostatnio się wydarzyło. Odebrałam to dziś stanowczo spokojniej
niż wczoraj, jednak nie oznaczało to, że nie było dla mnie ani
trochę bolesne. Owszem, było i to bardzo. Ciągle czułam, jakby
moje drobne, kochające i jakże delikatne serce rozpadało się na
miliardy części i po prostu znikało w ciemnej otchłani rozpaczy i
żalu. Domyślałam się, że łatwo z tego nie wyjdę. Że to
wszystko zmieni pewne rzeczy w moim życiu. Niemiłe wspomnienie
pozostanie ze mną na bardzo długi okres czasu, a może nawet aż do
końca mego męczącego, ciężkiego życia. Ale na to nie miałam
wpływu. Nawet gdybym chciała zapomnieć, pozbyć się tych
wspomnień, nie byłoby to w żadnym stopniu proste. Do samego końca
zapewne nigdy by mi się to nie udało. Jakaś część tego bólu,
cierpień, tych okropnych przeżyć i powiązanych z nimi uczuć już
na zawsze pozostanie głęboko w moim sercu, duszy, umyśle. Takie
rzeczy pozostają z człowiekiem na kilka lat, kilkanaście,
kilkadziesiąt, jeśli nie aż do końca.
-Isa, co się dzieje? -była wciąż
zaspana, podniosła lekko głowę i spojrzała w moją stronę.
-Nic takiego... próbowałam się czymś
zająć, aby nie myśleć... wiesz... o problemach. -przyznałam
dosyć smutno.
-Jasne, rozumiem. -po tym jakby się
przebudziła, najwyraźniej tak jak mnie wcześniej, dopadły ją te
myśli. Nie wstawała z miękkiego łóżka. Przykryła się
dokładnie kołdrą i chwyciła mocno mojego pluszaka. Obie
przemilczałyśmy chwilę. Po kilki minutach znów usłyszałam jej
głosik.
-Isa, chodź tutaj do mnie... chcę się
do kogoś przytulić. -przyznała nieśmiało. Zamurowało mnie,
zawsze omijała mnie szerokim łukiem niczym zarazę, a teraz zebrało
jej się na zachowanie milutkiej, potrzebującej młodszej
siostrzyczki. Wcale mi to nie przeszkadzało, nawet podobała mi się
taka Amanda. Uśmiechnęłam się do niej bardzo delikatnie, wstałam
z krzesła i podeszłam do łóżka. Położyłam się na nim obok
niej, a od razu po tym Amanda mocno się do mnie przytuliła. Już
nic nie mówiłyśmy. Milczałyśmy przez bardzo długi czas. Po
chwili przyszło mi coś na myśl, spojrzałam na zegar, było już
pięć minut po północy. Dziś są moje urodziny. Wiedziałam
dobrze że nie będą spędzane miło wśród przyjaciół i
najbliższej rodziny, wiedziałam, że będę siedziała w ten czas
całkiem sama, że nie mam co liczyć nawet na najprostsze życzenia.
Nie wiedziałam jednak, że dowiem się w ten dzień o tym, iż
jestem adoptowana. To nie był miły prezent urodzinowy. Nie podobała
mi się ta niespodzianka, ale bez względu na to, czy byłam z niej
zadowolona, czy nie, ona już ze mną zostanie. Nie mogę się jej
pozbyć. Trudno, będę musiała nauczyć się z tym żyć, o siebie
się w tej sprawie nie martwiłam. Większym kłopotem wydawała mi
się Amanda. Miała dopiero dwanaście lat, nie była gotowa na taką
informację, jaką otrzymała wczoraj. Przerastało ją to stanowczo.
Martwiłam się o nią jak jeszcze nigdy w życiu. Ten problem
naprawdę poprawił nasze relacje, zbliżyłyśmy się do siebie i
wcale to żadnej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, byłyśmy
zadowolone z tego powodu. Leżałyśmy tak przez bardzo długi czas.
Nie odezwałyśmy się w ogóle, milczałyśmy i myślałyśmy
zaistniałych kłopotach. Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi,
spojrzałyśmy na siebie nawzajem. Amanda została na miejscu, a ja
podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a tuż po tym, zobaczyłam przed
sobą mamę.
-O co chodzi? -zapytałam bardzo
spokojnie, mimo tego, że w środku wszystko się we mnie gotowało.
-Nie mogłam spać, pomyślałam, że
siedzicie tu obie, chciałam porozmawiać. -nie wierzyłam w to, co
usłyszałam, ale przyjęłam to pozornie bardzo spokojnie. Odsunęłam
się, aby mogła wejść do środka. Na jej widok Amanda prawie
wybuchła płaczem, ukryła się pod ciepłą, grubą kołdrą. Ja
zamknęłam za mamą drzwi, usiadłam na łóżku, jej wskazałam
miejsce obok.
-Posłuchajcie... ja wiem jakie to jest
trudne, chciałam Wam powiedzieć już wcześniej, ale ojciec
zabronił... -zaczęła nerwowo się wypowiadać.
-Wiesz, po tej waszej kłótni,
chciałam się koniecznie dowiedzieć, do ukrywacie i jaka jest
prawda, lecz teraz, gdy już jestem tego świadoma, szczerze mówiąc,
wolałabym już nie wiedzieć. -odpowiedziałam, nerwowo "bawiąc"
się kawałkiem materiału pościeli na łóżku.
-Ja wiem, dziewczynki, wiem. Ale proszę
Was, nie miejcie mi tego za złe. -uparcie próbowała mnie
przekonać.
-Nie będę miała, jeśli powiesz, czy
my dwie jesteśmy spokrewnione i gdzie są teraz nasi rodzice.
-postawiłam warunek i nie miałam zamiaru odpuścić. Za wszelką
cenę chciałam to wiedzieć.
-Tak, jesteście spokrewnione,
jesteście siostrami, wzięliśmy najpierw Ciebie od pewnego
mężczyzny, gdy byliśmy na wakacjach w Californi, a później
jeszcze zaadoptowaliśmy Amandę. Chcieli oddać Was do domu dziecka,
więc skorzystaliśmy z okazji, bo widzisz... ja i Chris nie mogliśmy
i nie możemy mieć własnych dzieci. Zainteresowałyście nas, więc
to właśnie Was postanowiłyśmy wziąć. -mówiła spokojnie, wręcz
obojętnie.
-Rozumiem, ale mogliście powiedzieć
nam już na początku. -spuściłam głowę, nie chciałam nawet na
nią patrzeć.
-Tak, wiem, ale chcieliśmy, abyście
obie czuły się tutaj jak wśród prawdziwych członków rodziny.
-kombinowała i kombinowała. Jednak ja nie miałam żadnego zamiaru
tak łatwo poddać się jej kolejnym kłamstwom. Ona, wypowiadając
te słowa, położyła dłoń na kołdrze w miejscu, gdzie Amanda
obecnie miała głowę. Pogłaskała delikatnie tamto miejsce.
Odezwałam się po chwili namysłu.
-Posłuchaj, bez względu na to, czy
kiedykolwiek spotkam swoich prawdziwych rodziców, i tak Ty mimo
wszystko już nigdy nie będziesz dla mnie jak matka. Już nigdy Ci
nie zaufam, czy to rozumiesz?! -podniosłam na nią głos, wcale nie
chciałam, ale poniosło mnie odrobinę za bardzo.
-Córeczko... -nie dałam jej nawet
skończyć, gdy usłyszałam to słowo, natychmiast przerwałam.
-Nie, nie mów tak do mnie, nie jestem
Twoją córką! Nigdy nie byłam i nie będę! -z moich oczu
mimowolnie zaczęły wypływać strumienie łez. Płynąc po
zaczerwienionych policzkach każda łza spadała na podłogę.
Spoglądnęłam wrogim spojrzeniem na twarz „mamy”.
Super! Isę poniosło. I fajnie, że ona i Amanda są siostrami ^_^. Czekam na następny poniedziałek!
OdpowiedzUsuńFajny rozdziali i duuużo piszesz :)
OdpowiedzUsuńMhm, jaki dramatyzm, mogłabyś pisać tragedie babe :D Dobrze przemyslana poprawa relacji sióstr, pokazałaś inną stronę Amandy (bo ona jest takim samotnym, bezradnym dzieckiem, a tym wywyższaniem sie tylko to tuszuje). Super Is ;* Czekam na kolejną część ;)
OdpowiedzUsuńMmmm, serio bardzo mnie wzruszyła rozmowa "mamy" z Amandą i Isą : ) Współczuję Isie, musi bardzo teraz cierpieć, ale dobrze, że mimo wszystko ma siostrę :) Świetny rozdział, zaraz biorę się od początku : *
OdpowiedzUsuń