Informacje i regulamin:

REGULAMIN!!!

1. Nie akceptuję wulgaryzmów w komentarzach.

2. To samo sądzę o reklamowaniu się w komentarzach poprzez wstawianie linków do swoich blogów lub innych stron (typu: fora, serwisy, różnego rodzaju swoje konta [DeviantArt, YouTube] itp. ). Jeśli chcesz, możesz podać mi w wiadomości prywatnej. Kontakt jest.

3. Jeśli już masz zamiar dodać komentarz, pisz na temat. Nie będę tolerowała tekstów, które mówią, że blog jest nudny i nie ma sensu go czytać. W takich sprawach dyskutować będę jedynie w wiadomościach prywatnych, ale na blogu ma panować spokój. Nie chcesz czytać, nie czytaj, proste, prawda?

4. Blog jest po to, aby czytać i ewentualnie komentować a nie rządzić na nim, od tego jest autorka. Jeśli treść się nie podoba, wyłącz. Na pewno nie będzie akceptowane wymuszanie przygód, jakie bohaterowie tu przeżywają, jak i tego, kto będzie głównym bohaterem historii! O tym, ile razy ktoś będzie występował i czy w ogóle będzie, decyduję ja!
(Zasada stworzona na podstawie właśnie takiej sytuacji, która mnie spotkała)

Uwaga! Użytkownicy niestosujący się do regulaminu będą od razu blokowani! Nie dam żadnych ostrzeżeń i uwag jak w przedszkolu, nie mam zamiaru bawić się z Wami w teksty " zapomniałam/em o tym" !

Przestrzegaj regulaminu, albo trafisz na czarno-różową listę, Misiaczku.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 5 Fałszywi ludzie





Gdy tylko otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam, to leżąca tuż obok mnie młodsza siostra. Ciągle mocno się we mnie wtulała. Widocznie nie spała i płakała jeszcze bardzo długo po tym, gdy ja już dawno zasnęłam, ponieważ jej policzki były wciąż mokre od słonych łez. Pogłaskałam ją delikatnie po głowie, pocałowałam w czoło i podniosłam się do pozycji siedzącej. Zaraz po tym spłynęła na mój umysł potężna fala przeróżnych myśli. Przypomniałam sobie to wszystko, co ostatnio się wydarzyło. Odebrałam to dziś stanowczo spokojniej niż wczoraj, jednak nie oznaczało to, że nie było dla mnie ani trochę bolesne. Owszem, było i to bardzo. Ciągle czułam, jakby moje drobne, kochające i jakże delikatne serce rozpadało się na miliardy części i po prostu znikało w ciemnej otchłani rozpaczy i żalu. Domyślałam się, że łatwo z tego nie wyjdę. Że to wszystko zmieni pewne rzeczy w moim życiu. Niemiłe wspomnienie pozostanie ze mną na bardzo długi okres czasu, a może nawet aż do końca mego męczącego, ciężkiego życia. Ale na to nie miałam wpływu. Nawet gdybym chciała zapomnieć, pozbyć się tych wspomnień, nie byłoby to w żadnym stopniu proste. Do samego końca zapewne nigdy by mi się to nie udało. Jakaś część tego bólu, cierpień, tych okropnych przeżyć i powiązanych z nimi uczuć już na zawsze pozostanie głęboko w moim sercu, duszy, umyśle. Takie rzeczy pozostają z człowiekiem na kilka lat, kilkanaście, kilkadziesiąt, jeśli nie aż do końca.

Siłą oderwałam się od tych wszystkich złych myśli, tylko po to, aby skupić się na ważniejszych sprawach. Przecież nie dało się normalnie żyć i funkcjonować, nie robiąc nic, poza rozpaczaniem i płakaniem po kątach przez to, jakie okrucieństwa spotykają nas w życiu. Dobrze to wiedziałam, a mimo tego, iż było to dla mnie naprawdę bardzo trudne, próbowałam myśleć o czymś innym. Wstałam dość pospiesznie z łóżka, dokładnie otulając kołdrą odkrytą do połowy Amandę. W pomieszczeniu panował chłód. Przez to wszystko dopiero teraz w ogóle zorientowałam się, że jest godzina dwudziesta trzecia, czyli czas, w którym praktycznie zawsze dopiero zasypiałam. W tym momencie byłam już zupełnie fizycznie wypoczęta, może to dlatego, że zasnęłyśmy bardzo wcześnie. Przecież gdy wróciłam z tej całej rozmowy, nie było nawet południa, później bardzo dużo czasu spędziłam samotnie w pokoju, użalając się nad sobą i przytulając do wypchanego królika. Później przyszła Amanda i spędziłyśmy chwilę na rozmowie, a następnie kolejną masę czasu na kolejnym użalaniu się i rozmyślaniu na temat ostatnich komplikacji. Nie kontrolowałam wtedy zupełnie czasu, po prostu nie byłam w stanie. Gdy mój umysł był atakowany przez niezliczone myśli, ja nie zwracałam wcale uwagi na upływające sekundy, minuty, a nawet godziny. No i jeszcze nie wiem do końca o której dokładnie zasnęłyśmy i ile czasu poświęciłyśmy na sen. Jednak to było w tej sytuacji najmniej ważne. Spojrzałam na Amandę, sprawdzając, czy jej przypadkiem jakoś nie obudziłam. Ciągle głęboko spała. Ja nie mogłam już dłużej usiedzieć w jednym miejscu. Nie mogłam już spać, ani nawet leżeć. Musiałam coś w końcu zrobić, coś, co odciągnęłoby mnie od przykrych rozmyśleń. Nie potrafiłam wytrzymać chwili kompletnej bezczynności, a więc usiadłam przy biurku, wyjęłam z szuflady kilka kartek i ołówek. Zaczęłam coś rysować. Tworzyłam różne krzywe kółka, kreski i inne dziwne kształty. Nie miałam w tym specjalnego celu, chciałam tylko po prostu się czymkolwiek zająć. W głowie jednak wciąż kłębiły mi się różne myśli, nie pozwalając skupić się nawet na bezsensownym rysowaniu dziwnych rzeczy na kartce. Jedna myśl dawała się najbardziej we znaki. Ta najokropniejsza: To nie moi prawdziwi rodzice! Ilekroć powtarzałam to sobie w myślach, czułam jakby serce łamało mi się po raz kolejny. Chciałam jak najszybciej wyjaśnić to z „rodzicami”, ale przecież nie mogłam w środku nocy wyskoczyć na korytarz i zacząć z tych wszystkich nerwów wrzeszczeć. W sumie mogłam, ale to byłoby niezbyt normalne. W końcu zdenerwowana pogniotłam w dłoni kartkę papieru i rzuciłam gdzieś na bok. Ołówek odłożyłam z powrotem na biurko. Schowałam twarz w dłoniach. Po krótkiej chwili usłyszałam za sobą bardzo cichy głos siostry.
-Isa, co się dzieje? -była wciąż zaspana, podniosła lekko głowę i spojrzała w moją stronę.



-Nic takiego... próbowałam się czymś zająć, aby nie myśleć... wiesz... o problemach. -przyznałam dosyć smutno.
-Jasne, rozumiem. -po tym jakby się przebudziła, najwyraźniej tak jak mnie wcześniej, dopadły ją te myśli. Nie wstawała z miękkiego łóżka. Przykryła się dokładnie kołdrą i chwyciła mocno mojego pluszaka. Obie przemilczałyśmy chwilę. Po kilki minutach znów usłyszałam jej głosik.
-Isa, chodź tutaj do mnie... chcę się do kogoś przytulić. -przyznała nieśmiało. Zamurowało mnie, zawsze omijała mnie szerokim łukiem niczym zarazę, a teraz zebrało jej się na zachowanie milutkiej, potrzebującej młodszej siostrzyczki. Wcale mi to nie przeszkadzało, nawet podobała mi się taka Amanda. Uśmiechnęłam się do niej bardzo delikatnie, wstałam z krzesła i podeszłam do łóżka. Położyłam się na nim obok niej, a od razu po tym Amanda mocno się do mnie przytuliła. Już nic nie mówiłyśmy. Milczałyśmy przez bardzo długi czas. Po chwili przyszło mi coś na myśl, spojrzałam na zegar, było już pięć minut po północy. Dziś są moje urodziny. Wiedziałam dobrze że nie będą spędzane miło wśród przyjaciół i najbliższej rodziny, wiedziałam, że będę siedziała w ten czas całkiem sama, że nie mam co liczyć nawet na najprostsze życzenia. Nie wiedziałam jednak, że dowiem się w ten dzień o tym, iż jestem adoptowana. To nie był miły prezent urodzinowy. Nie podobała mi się ta niespodzianka, ale bez względu na to, czy byłam z niej zadowolona, czy nie, ona już ze mną zostanie. Nie mogę się jej pozbyć. Trudno, będę musiała nauczyć się z tym żyć, o siebie się w tej sprawie nie martwiłam. Większym kłopotem wydawała mi się Amanda. Miała dopiero dwanaście lat, nie była gotowa na taką informację, jaką otrzymała wczoraj. Przerastało ją to stanowczo. Martwiłam się o nią jak jeszcze nigdy w życiu. Ten problem naprawdę poprawił nasze relacje, zbliżyłyśmy się do siebie i wcale to żadnej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, byłyśmy zadowolone z tego powodu. Leżałyśmy tak przez bardzo długi czas. Nie odezwałyśmy się w ogóle, milczałyśmy i myślałyśmy zaistniałych kłopotach. Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi, spojrzałyśmy na siebie nawzajem. Amanda została na miejscu, a ja podeszłam do drzwi. Otworzyłam je, a tuż po tym, zobaczyłam przed sobą mamę.
-O co chodzi? -zapytałam bardzo spokojnie, mimo tego, że w środku wszystko się we mnie gotowało.
-Nie mogłam spać, pomyślałam, że siedzicie tu obie, chciałam porozmawiać. -nie wierzyłam w to, co usłyszałam, ale przyjęłam to pozornie bardzo spokojnie. Odsunęłam się, aby mogła wejść do środka. Na jej widok Amanda prawie wybuchła płaczem, ukryła się pod ciepłą, grubą kołdrą. Ja zamknęłam za mamą drzwi, usiadłam na łóżku, jej wskazałam miejsce obok.
-Posłuchajcie... ja wiem jakie to jest trudne, chciałam Wam powiedzieć już wcześniej, ale ojciec zabronił... -zaczęła nerwowo się wypowiadać.
-Wiesz, po tej waszej kłótni, chciałam się koniecznie dowiedzieć, do ukrywacie i jaka jest prawda, lecz teraz, gdy już jestem tego świadoma, szczerze mówiąc, wolałabym już nie wiedzieć. -odpowiedziałam, nerwowo "bawiąc" się kawałkiem materiału pościeli na łóżku.
-Ja wiem, dziewczynki, wiem. Ale proszę Was, nie miejcie mi tego za złe. -uparcie próbowała mnie przekonać.
-Nie będę miała, jeśli powiesz, czy my dwie jesteśmy spokrewnione i gdzie są teraz nasi rodzice. -postawiłam warunek i nie miałam zamiaru odpuścić. Za wszelką cenę chciałam to wiedzieć.
-Tak, jesteście spokrewnione, jesteście siostrami, wzięliśmy najpierw Ciebie od pewnego mężczyzny, gdy byliśmy na wakacjach w Californi, a później jeszcze zaadoptowaliśmy Amandę. Chcieli oddać Was do domu dziecka, więc skorzystaliśmy z okazji, bo widzisz... ja i Chris nie mogliśmy i nie możemy mieć własnych dzieci. Zainteresowałyście nas, więc to właśnie Was postanowiłyśmy wziąć. -mówiła spokojnie, wręcz obojętnie.
-Rozumiem, ale mogliście powiedzieć nam już na początku. -spuściłam głowę, nie chciałam nawet na nią patrzeć.
-Tak, wiem, ale chcieliśmy, abyście obie czuły się tutaj jak wśród prawdziwych członków rodziny. -kombinowała i kombinowała. Jednak ja nie miałam żadnego zamiaru tak łatwo poddać się jej kolejnym kłamstwom. Ona, wypowiadając te słowa, położyła dłoń na kołdrze w miejscu, gdzie Amanda obecnie miała głowę. Pogłaskała delikatnie tamto miejsce. Odezwałam się po chwili namysłu.
-Posłuchaj, bez względu na to, czy kiedykolwiek spotkam swoich prawdziwych rodziców, i tak Ty mimo wszystko już nigdy nie będziesz dla mnie jak matka. Już nigdy Ci nie zaufam, czy to rozumiesz?! -podniosłam na nią głos, wcale nie chciałam, ale poniosło mnie odrobinę za bardzo.
-Córeczko... -nie dałam jej nawet skończyć, gdy usłyszałam to słowo, natychmiast przerwałam.
-Nie, nie mów tak do mnie, nie jestem Twoją córką! Nigdy nie byłam i nie będę! -z moich oczu mimowolnie zaczęły wypływać strumienie łez. Płynąc po zaczerwienionych policzkach każda łza spadała na podłogę. Spoglądnęłam wrogim spojrzeniem na twarz „mamy”.

4 komentarze:

  1. Super! Isę poniosło. I fajnie, że ona i Amanda są siostrami ^_^. Czekam na następny poniedziałek!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdziali i duuużo piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mhm, jaki dramatyzm, mogłabyś pisać tragedie babe :D Dobrze przemyslana poprawa relacji sióstr, pokazałaś inną stronę Amandy (bo ona jest takim samotnym, bezradnym dzieckiem, a tym wywyższaniem sie tylko to tuszuje). Super Is ;* Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmmm, serio bardzo mnie wzruszyła rozmowa "mamy" z Amandą i Isą : ) Współczuję Isie, musi bardzo teraz cierpieć, ale dobrze, że mimo wszystko ma siostrę :) Świetny rozdział, zaraz biorę się od początku : *

    OdpowiedzUsuń